Maj to jeden z moich ulubionych miesięcy (zaraz po lipcu i sierpniu). Kwitną konwalie i bzy, częściej świeci słońce i od razu człowiekowi chce się żyć. Niestety maj w Paryżu należał do miesięcy deszczowych, a słonecznych dni było jak na lekarstwo.
Jeśli już jakieś były to wykorzystywałam je na spacery i zajadanie moich ulubionych lodów w Amorino. Lubię je za naturalne składniki i za kwiatowy kształt.
Skoro zaczęliśmy mówić o jedzeniu, to maj był wyjątkowo bogaty w doznania kulinarne.
Rozpoczęliśmy od kuchni tajskiej.
Niedaleko kanału Św. Marcina znajduje się knajpka, w której za 10, 12 bądź 15 euro można zjeść coś dobrego. Porcje są duże i sycące, a miejsce wyglądem przypomina jeden z typowych lokali ulicznych w Bangkoku.
Street Bangkok Local Food, 3 rue Eugène Varlin, Paryż X
Następnie korzystając z kuponu Groupon spróbowaliśmy kuchni afrykańskiej. Mimo że jedzenie było smaczne, a porcje duże, to powolna obsługa i niezbyt przyjemny lokal nie zachęciły nas do ponownego powrotu.
Kuchnia afrykańska jest mi obca, więc próbowanie nowych smaków było ciekawym doznaniem.
Le Bois d'Ebène, 4 Rue André del Sarte, Paryż XVIII
Jeśli macie ochotę na kuchnię irańską, pakistańską i indyjską to polecam buffet à volonté, w XV dzielnicy. W restauracji Koukou najecie się do woli i zapłacicie 12,90 euro (16,90 wieczorem).
Koukou, 59 Rue des Entrepreneurs, Paryż XV
Gdyby jednak było zimno i deszczowo, to nie ma nic lepszego niż zupa cebulowa w dzielnicy łacińskiej. Wstąpcie do obojętnie jakiej francuskiej restauracji i spróbujcie.
Maj to nie tylko doznania kulinarne, ale i liczne podróże.
W jeden z długich weekendów pojechaliśmy zwiedzić zamki w dolinie Loary, o których już pisałam na blogu.
i Chambord.
Byliśmy też w Tours i Blois (ale o tym napiszę wkrótce).
Kolejny trzydniowy weekend wykorzystaliśmy na wyjazd do Holandii. Była to moja pierwsza wizyta w kraju wiatraków, tulipanów i żółtych serów.
Mimo że pogoda nie dopisała, było zimno i wietrznie, to pobyt tam wspominam bardzo miło.
Zatrzymaliśmy się u znajomych w okolicy Eindhoven.
Pomnik Fritsa Philipsa
Samo miasto nie ma zbyt wiele do zaoferowania zwiedzającym, więc drugiego dnia udaliśmy się do Amsterdamu.
Wcześniej zatrzymaliśmy się w uroczej tradycyjnej wiosce, z mnóstwem wiatraków i domkami-manufakturami. Więcej o Zaandam napiszę wkrótce na blogu.
Amsterdam bardzo mi się spodobał. Jeśli tam jeszcze nie byliście to szczerze polecam to miasto (nie tylko fanom marihuany).
W dzień powrotu do Paryża, przejeżdżając przez Belgię, zajechaliśmy do Antwerpii.
Warto zobaczyć piękną starówkę z ciekawą architekturą, kamienicami i strzelistą katedrą.
Na moim fan page na FB wspominałam o spotkaniu w ambasadzie polskiej w Paryżu, z polskimi tenisistami.
Jak co roku, w trzecią sobotę maja organizowana jest Europejska Noc Muzeów. Całe szczęście, że tego dnia nie padało, więc można było poczekać w kolejkach.
Tego wieczoru udało nam się wstąpić do Muzeum Morskiego, Muzeum Człowieka i zobaczyć dwie wystawy w Grand Palais (Monumenta 2016. Huang Yong Ping i wystawę zdjęć Seydou Keita).
W tygodniu byłam jeszcze na innych darmowych wystawach. W galerii Sakura (tej od wystawy Star Wars) przygotowano coś dla fanów Batmana. Macie czas do 15 czerwca.
Na ogrodzeniu ratusza (Hôtel de ville) jeszcze do 10 lipca będą wisiały zdjęcia o legendach piłki nożnej,
a w merostwie V dzielnicy zorganizowano wystawę z okazji 70 lat od pierwszego wydania książki "Mały książę".
Jak widać był to miesiąc dość bogaty w doznania kulinarne, artystyczne i podróżnicze.
Co przyniesie czerwiec (oprócz powodzi)? Zobaczymy :)
Miesiac pelen wrazen, mam nadzieje ze powodzie sie skoncza wkrotce :(
ReplyDeleteWoda powoli opada :)
DeleteWow, u Ciebie jak zwykle mnóstwo się dzieje! Urzekły mnie tak pięknie podanmialas; super, że miałaś okazję spróbować tylu różnych kuchni, ale wystawa Małego Księcia chyba dla mnie wygrała; )
ReplyDeleteJeśli chodzi o kuchnie całego świata to na pewno w Chicago na to nie możesz narzekać. Podobno tam też są lody Amorino, więc koniecznie idź spróbować.
Delete