Trzeciego dnia udaliśmy się do Palau Güell, czyli pałacu, w którym mieszkał mecenas Antoniego Gaudiego, Eusebi Güell. Projekt i przebudowa tego domu należały do jednych z pierwszych poważnych zleceń katalońskiego architekta.
Spokojne zwiedzanie zajęło nam około dwóch godzin.
Zaczęliśmy od poziomu -1, gdzie znajduje się stajnia,
następnie poziom 0, czyli parter. Wyżej są pomieszczenia przeznaczone na spotkania służbowe,
a na kolejnym piętrze mieści się jadalnia, pokoje, kaplica i główny salon (zajmujący trzy piętra).
Powyżej mamy pokój muzyczny, gdzie stoi fortepian, na którym dawniej grały córki Güella. Jeszcze wyżej są sypialnie i łazienki.
Na poddaszu kiedyś znajdowały się m.in. pralnia i kuchnia, a obecnie mieści się tam wystawa przedstawiająca prace restauracyjne nad tym obiektem.
Na szczególną uwagę zasługuje falisty dach, ze swoimi dwudziestoma kominami, udekorowanymi mozaiką z płytek ceramicznych.
Polecam Wam odwiedzenie tego miejsca, gdyż naprawdę robi wrażenie.
Później udaliśmy się do Vila Olimpica.
To miasteczko olimpijskie zostało wybudowane po to, aby przyjąć 15 tysięcy sportowców, biorących udział w Igrzyskach Olimpijskich w 1992 roku.
Zaczęliśmy od Plaça dels Voluntaris, obok którego stoją dwie wieże. Jedna z nich to Hotel Arts, druga - Torre Mapfre. Obie mają po 44 piętra (153,5 m) i są najwyższe w Hiszpanii.
Następnie poszliśmy na Plaça dels Campions i do Port Olimpic.
Spacerując wzdłuż plaży (Platja de Sant Sebastia) doszliśmy do Torre Sant Sebastia, czyli wieży z której można się dostać kolejką na wzgórze Montjuic. Niestety było trochę późno, a w kolejce trzeba odczekać około godzinę, więc pojechaliśmy tam metrem, a następnie autobusem.
''Wzgórze Żydów'' wznosi się na wysokość 173 m i już od średniowiecza było wykorzystywane do celów militarnych.
Z jego jednej strony mamy fajny widok na port, a z drugiej na miasto.
Zwiedziliśmy zamek (Castell de Montjuic) i ogrodami przeszliśmy pod Palau Nacional.
Tam poczekaliśmy do 20:00, bo miał się odbyć pokaz fontann.
Mimo, że było trochę zimno, to warto było zaczekać i obejrzeć to widowisko światło-dźwięk.
Na koniec poszliśmy coś zjeść (hiszpańskie tapasy) i pojechaliśmy do hotelu.
Był to nasz ostatni wieczór w Barcelonie.
Uwielbiam Barcelonę! Byłam już kilka razy ale na pewno jeszcze kiedyś pojadę....
ReplyDeleteBarcelona to jedno z moich ukochanych miast, przyciąga mnie jak magnes :-)
ReplyDelete